sobota, 31 grudnia 2011

Dwa Sylwestry (1980/81 i 1981/82)



(z niedrukowanych dzienników „Jelonki”)

31 grudnia 1980, środa
Sprawunki. U św. Aleksandra [na Placu Trzech Krzyży w Warszawie]. W domu [na ul. Poznańskiej] trochę. U Irków [Gugulskich w Al. Sobieskiego]. Sylwester. Przyjemnie. W TV – [Wojciech] Młynarski. Późno [wraca do domu] – Marcin [Gugulski].
1 stycznia 1981, czwartek
U Irków – późne wstanie, śniadanie, bałaganienie, TV. U św. Krzyża [na ul. Krakowskie Przedmieście]. U Ojca [Jana Ziei na ul. Wiślanej]. U św. Krzyża (Msza i orędzie Ojca św.). Spotkanie z Hanką [Doroszewską], u nich [na ul. Sewerynów] (Janka [Gołubiewowa]).

31 grudnia 1981, czwartek
W domu. Na próżno po kartki [żywnościowe-?]. U Elżbiety [Łabuńskiej-?]. Chwilę u Liter[atów, tj. w Kawiarni Literackiej w Domu Literatury na ul. Krakowskie Przedmieście] (Paweł [Hertz], [Tadeusz-?] Zabłud[owski], [Kazimierz-?] Braun). Wstąp[iłam] na Piwną [do kościoła św. Marcina] [i Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom-?]. W katedrze [na ul. Św. Jana]. U Celinki [Gugulskiej w Al. Sobieskiego] na noc.
1 stycznia 1982, piątek
U Celinki (oni do [ośrodka internowanych w więzieniu na] Białoł[ęce], ja sama). U p[ani] Anieli [Urbanowiczowej na ul. Nowy Świat]. U św. Krzyża (kazanie ks. [Alojzego] Hennela). Na noc u Celinki (opowiadanie o wizycie u [internowanego] Irka [Gugulskiego]).

= = =

Leonia Maria „Jelonka” Jabłonkówna (1905[?]+1987) studiowała polonistykę i filozofię, a w 1939 roku ukończyła wydział reżyserii w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. We wrześniu 1939 roku ewakuowała się z Warszawy do Lwowa. Do 1941 roku przybywała w Grodnie i Białymstoku, gdzie pracowała w teatrze Aleksandra Węgierki. Następnie przeszmuglowała się do Warszawy i ukrywała m.in. u Tadeusza i Zofii Baumów, moich dziadków po kądzieli. Tu przeżyła okupację i Powstanie, podczas którego została ranna. Końcowe miesiące niemieckiej okupacji spędziła w klasztorze karmelitanek w Czernej, a potem gdzieś na wsi w górach.
Po wojnie wróciła do reżyserowania, a potem odnalazła się w redakcji pisma „Teatr”. Należała do Związku Artystów Scen Polskich, PEN-Clubu i Klubu Inteligencji Katolickiej. Pozostawała pod kierownictwem duchowym ks. Jana Ziei. Po podpisaniu listu protestacyjnego do władz PRL, w latach 1976 - 1977 „Jelonka” była inwigilowana przez stołeczną Służbę Bezpieczeństwa w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „PANNA”.
Latem 1978 roku wznowiła, po trzydziestu latach przerwy, pisanie dziennika. Zostawiła kilkadziesiąt stron zapisków z lat 1946 -  1947, ponad 1000 stron dziennika z lat 1978 - 1987, kilka nieopublikowanych wierszy...
Najszerzej znana jest jako autorka wiersza „Modlitwa”: opublikowanego w 1943 roku w warszawskiej prasie podziemnej, a po wojnie wielokrotnie przedrukowywanego.
Za ugór ojczysty rozdarty, / za fali wiślanej płacz krwawy, / za Tatry skalane i Bałtyk, / za wrzesień śmiertelny Warszawy; / Za grób, co słabnącym jak ulga / Pokusą w męczeńskich dniach świeci – / – Zbaw, Panie, kobiety i dzieci / Z płonących pożarów Hamburga. / Za krzyż znieważony w kaplicach, / za krzywdę cmentarnych popiołów –/ – zachowaj we wrażych stolicach / strzeliste gotyckie kościoły. / (…) W godzinach tryumfu nad klęską, /gdy w gniewie się Twoim objawisz, /daj siłę, daj radość zwycięską, / a wyrwij nam z duszy nienawiść. (…)
= = =
Fragmenty dzienników „Jelonki” na moim blogu:
23 kwietnia 2011 r.: Wielka Sobota 1944

niedziela, 25 grudnia 2011

Wigilie „Jelonki” (z niedrukowanych dzienników Leonii Jabłonkówny)


Grudzień 1946, Wytowno [k. Słupska]
Wtorek, 24. … Koło południa – ubieranie świetlicy, jadalni. O 4.30 – Wilja. … Przemówienie O. [Jana Ziei]. Potem kolendy. … O 8.30 – opłatek wspólny. Przemówienie O. [Jana Ziei]. Msza Św. w Wytownie (piękne kazanie o tem, że wszyscy są sobie braćmi, ale z tem, że mają nad sobą wspólnego Ojca). Jazda z O. [Janem Zieją] i Jankiem do [Objazdy-?]. Pasterka tam. … Powrót z O. [Janem Zieją] do domu w nocy.

1978. Grudzień. [Warszawa]
24, Niedziela, Wigilia. U św. Aleksandra. W domu ([Eugenia i Zygmunt] Żukowscy), Wilia u Ojca [Jana Ziei]. W domu. Pasterka u św. Barbary.

Grudzień 1979 [Warszawa]
24, poniedziałek, Wilia. Jeszcze sprawunki. U Ojca [Jana Ziei]. U Irków [Gugulskich]. Wilia. … Razem na Pasterkę.

R[ok.] 1980. Grudzień [Warszawa]
24, środa. Rano jeszcze sprawunki. U [Eugenii i Zygmunta] Żukowskich. U Ojca. Wstąpienie do domu. Do Irków. Wilia. Prezenty. Przyjemnie (kolędy z gitarą). Pasterka u św. Michała (liczenie [wiernych(?)]). Noc u Irków.

1981. Grudzień [Warszawa]
24, czwartek (Wilia). U Gieni [Żukowskiej] z życzeniami. W księgarni. U Ojca. U św. Krzyża. W domu i szybko do Celinki [Gugulskiej]. Wiadomości o Irku [Gugulskim, internowanym 13 grudnia]. Wanda Sob[ańska]. Wilia. Wieczór – kolędy. Z Celinką i Zosią [Gugulskimi] na Pasterkę. W domu jeszcze herbata, gadanie. Antek [Gugulski] wraca [do domu, do którego nie wracał od 13 grudnia – po tym, gdy internowano mu ojca, a przewidziany do internowania, lecz szczęśliwym trafem przebywający tej nocy w Gdańsku brat Marcin zaczął się ukrywać] (ciepło, odwilż).
25, piątek. W domu – wiadomość o odwiedzinach w [ośrodku dla internowanych w więzieniu w] Białołęce. Celinka z dziećmi tam. …

Grudzień 1982 [Warszawa]
24, piątek (Wilia). Przygotowanie. U Żukowskich z życzeniami. U Ojca … Do Irków, tam Wilia (prezenty, Kolendy, dobry nastrój). Na Pasterce wszyscy u św. Michała. Noc u nich. Pierwsza [po zwolnieniu z internowania] rozmowa tel[efoniczna] z Tadeuszem [Mazowieckim].

Grudzień 1983 [Warszawa]
24, sobota. U Żukowskich chwilę. U Ojca. W domu, Marcin [Gugulski], razem do Irków. Wilia. … Rozmowy długie, kolędy, prezenty. Na Pasterkę wszyscy. … W domu po powrocie jeszcze gadanie.

1984. Grudzień [Warszawa]
24, poniedziałek, … Do Żuk[owskich] – życzenia i prezenty. Na Powiśle [do o. Jana Ziei], … do Irków. Wilia, prezenty, piękny nastrój, … Nie idziemy na Pasterkę … (tylko chłopcy idą). Noc u nich …
25, wtorek. … zimny, przeraźliwy wiatr. W domu radio – cudowne przemówienie Ojca Św., pełne głębokiej troski – mówi o [ks. Jerzym] Popiełuszce (cytuje kilka jego wypowiedzi), mówi o Solidarności (wspaniałe dni 1980 r.), o uwięzionych i słusznym domaganiu się sprawiedliwości. Ale mówi też o naszych grzechach. Wstrząsające.

Grudzień 1985 [Warszawa]
24, wtorek – Wigilia. Do Żukows[kich] króciutko, życzenia i prezenty. Do Ojca – niedługo, ale gorąco i miło. … na Sobieskiego [do Gugulskich] … Wilia – strasznie miła, dobry serdeczny nastrój, ... Prezenty … Potym długie gadanie, kolędy, Antek [Gugulski] trochę „songów” z gitarą. … Cieszę się, że idziemy na Pasterkę  (ale w tym roku do [mniejszego od kościoła św. Michała] kościółka [św. Kazimierza] na Chełmską).  …

Grudzień 1986 [Warszawa]
24, środa. Wigilia. – Wstaję rano, krótko po 8-ej (spałam tylko 3 godz.) – Czekanie na Jerzyka Ax[era] Zjawia się dopiero o 10.30 (przywozi witaminy oraz Erwina [Axera, swego ojca]). – Do Żuk[owskich] z prezentami, serdeczna rozmowa z Genią. – Na Powiśle [do ks. Jana Ziei], tam spotkanie z [Ireną i Tadeuszem] Byrskimi. Niedługo tam, właściwie tylko z Krystyną [Żelechowską], Ojciec [Zieja] zajęty z Byrskim (od Krysi kawa i piernik). Do domu (po drodze jeszcze jakaś woda kol[ońska] dla A. … Mróz niezbyt duży, właściwie przyjemne powietrze, ale trochę marznę. W domu telef[on] od [Jerzego] Timoszewicza. – Pakowanie prezentów, z Antkiem [Gugulskim] na Sobieskiego. – Mnóstwo prezentów od Antka dla wszystkich (dla mnie kawa i „Dziennik bez samogłosek” [Aleksandra] Wata). Ks. [January] Budzisz b[ardzo] miły, jego wspomnienia o spotkaniu ze mną i Ireną [Jurgielewiczową]. Wspólna kolacja wigilijna (niestety, bez Marcina…). Po odejściu ks. Budzisza, dalej przy stole, rozmowy (głównie opowiadania Antka), smakołyki, kolendy. Trochę telefonów do różnych przyjaciół. Dostaję w prezencie aparat telef[oniczny], niestety na razie nie działa. – Nie idziemy na Pasterkę (z wyjątkiem Antka) ze względu na nadanie przez TV Pasterki u św. Piotra. Oglądamy ją i słuchamy. Ojciec św. – chory … Krótka homilia Ojca św. (po włosku). Cała Msza po łacinie – jak dobrze! – Błogosławieństwo. Śpię u Zosi w pokoju (Zosia u Celinki). – Ir[ek] b[ardzo] miły (już po Pasterce opatrunek).
25, czwartek. Wstanie oczywiście późne. Śniadanie Na dworze mróz, ale podobno bezwietrzny. W domu b[ardzo] ciepło. Daję się namówić i nie idę do kościoła ani w południe, ani na 16-tą. Obiad, kawa i.t.d. – Wychodzę dopiero przed 19-tą z Celinką i Antkiem. U św. Michała. – Cel[ina Gugulska] odprowadza mnie na przystanek i wraca do domu, ja czekam na tramwaj strasznie długo, marznę bardzo. W domu zmarznięta, na szczęście kaloryfer grzeje, ale „roztajam” powoli. Telef[on] z Haliną [Skrobiszewską-?]. Radio – świąteczne. Ojciec Św. w przesłaniu do świata w paru dziesiątkach języków (52[?]). Mówi do nas po polsku – krótko, ale jak przejrzyście! (o tym, żebyśmy zawsze żyli, czuli, kochali z Chrystusem). – Niestety różne katastrofy. …
30, wtorek. …Rano porządki, prasowanie i t.d., czekam na Buki [Olechową], która przychodzi około 2-ej, naturalnie z prezencikami. Jest dość długo, błyska przede mną świetnymi perspektywami – możliwością odwiezienia mnie jutro samochodem na Wiślaną [do ks. Jana Ziei] lub na Grochów – czy może nawet i tu i tu. Ale ja nie chcę tego traktować jako pewnika, bo wszystko jeszcze może nawalić. – Rozmowy z Ireną [Jurgielewiczową], u niej, chwała Bogu, dużo lepiej (odstukuję). … Wieczorem dzwoni też Paweł [Hertz], u nich, w tej części Śródmieścia wielka awaria, nie palą. – Wszystko się wali… Paweł mi prawi kazanie na tem[at] moich oskrzeli (bo choć ostatnio kaszlę o wiele mniej, to zawsze, w rozmowie z nim, jakby na złość, kaszlę i krztuszę się). Jedyna dobra wiadomość: Paweł jest pewien – mimo swego stałego pesymizmu – że oni teraz przywrócą działalność PEN-Cl[Ubu]. Zobaczymy. – Tymczasem radio przynosi same fatalne wiadomości. Najgorsze dotyczą straszliwego skażenia środowiska naturalnego na całym świecie, wielkiego zagrożenia dla całej ziemi. W skali „mniejszej”(!) – skutków Czarnobyla (groźne napromieniowanie wielu osób z Europy Wschodniej – przede wszystkim dzieci). … Poza tym wywiad z naszym informatykiem (bodaj Tarkowskim), przebywającym na Zachodzie, który mówi o naszym zacofaniu w dziedzinie informatyki: to zacofanie jest tak wielkie, że nie da się już nigdy (?) nadrobić. Pocieszający jest tylko fakt, że społeczeństwo się przed tym broni prywatnie (dzieci uczą się obchodzenia z komputerami w domu; szkoła nic im w tym zakresie nie daje). Wypowiedzi na tem[at] organizacji „Wolność i Pokój”. …Bardzo dużo o Afganistanie – potworne rzeczy, które tam się dzieją. Straszny los dzieci. – Z jednej strony indoktrynacja sowiecka, z drugiej – fundamentalistów muzułmańskich. – Piekło. –
Jestem zupełnie pewna, że Bóg ma nad dosyć i że dosłownie wysadzi ten świat, jak Ordon swoją redutę (mimo wszystko co mówi Papież, i co powiedział mi [o. Jacek] Salij – bo Bóg może to zrobić właśnie z miłości do nas).
= = =
Jelonka zmarła 40 dni później, 8 lutego 1987 roku.
Ostatni wpis w jej dzienniku nosi datę: 5 luty, czwartek.
= = =
Kim była?
Leonia Maria „Jelonka” Jabłonkówna (1905[?]+1987) studiowała polonistykę i filozofię, a w 1939 roku ukończyła wydział reżyserii w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. We wrześniu 1939 roku ewakuowała się z Warszawy do Lwowa. Do 1941 roku przybywała w Grodnie i Białymstoku, gdzie pracowała w teatrze Aleksandra Węgierki. Następnie przeszmuglowała się do Warszawy i ukrywała m.in. u Tadeusza i Zofii Baumów, moich dziadków po kądzieli. Tu przeżyła okupację i Powstanie, podczas którego została ranna. Końcowe miesiące niemieckiej okupacji spędziła w klasztorze karmelitanek w Czernej, a potem gdzieś na wsi w górach.
Po wojnie wróciła do reżyserowania, a potem odnalazła się w redakcji pisma „Teatr”. Należała do Związku Artystów Scen Polskich, PEN-Clubu i Klubu Inteligencji Katolickiej. Pozostawała pod kierownictwem duchowym ks. Jana Ziei. Po podpisaniu listu protestacyjnego do władz PRL, w latach 1976 - 1977 „Jelonka” była inwigilowana przez stołeczną Służbę Bezpieczeństwa w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „PANNA”.
Latem 1978 roku wznowiła, po trzydziestu latach przerwy, pisanie dziennika. Zostawiła kilkadziesiąt stron zapisków z lat 1946 - 1947, ponad 1000 stron dziennika z lat 1978 - 1987 (*), kilka nieopublikowanych wierszy...
Najszerzej znana jest jako autorka wiersza „Modlitwa”: opublikowanego w 1943 roku w warszawskiej prasie podziemnej, a po wojnie wielokrotnie przedrukowywanego.
Za ugór ojczysty rozdarty, / za fali wiślanej płacz krwawy, / za Tatry skalane i Bałtyk, / za wrzesień śmiertelny Warszawy; / Za grób, co słabnącym jak ulga / Pokusą w męczeńskich dniach świeci – / – Zbaw, Panie, kobiety i dzieci / Z płonących pożarów Hamburga. / Za krzyż znieważony w kaplicach, / za krzywdę cmentarnych popiołów –/ – zachowaj we wrażych stolicach / strzeliste gotyckie kościoły. / (…) W godzinach tryumfu nad klęską, /gdy w gniewie się Twoim objawisz, /daj siłę, daj radość zwycięską, / a wyrwij nam z duszy nienawiść. (…)
„Modlitwę” pisała jeszcze jako katechumenka. Rok później w mieszkaniu przy ulicy Mickiewicza 20 na Żoliborzu w Warszawie otrzymała Chrzest Święty. Szafarzem sakramentu był ks. Jan Zieja, w owym czasie kapelana „Szarych Szeregów”, a matką chrzestną Zofia z Potworowskich Baumowa.
= = =
Dotychczas ogłosiłem na blogu dwa fragmenty dziennika Leonii Marii „Jelonki” Jabłonkówny:
23 kwietnia 2011 r.: Wielka Sobota 1944

wtorek, 6 grudnia 2011

Kiedy Sejmem rządzi rozwódka



Marszałkowie Sejmu ostatniego dwudziestolecia:
Kawaler (1991-1993)
Żonaty (1993-1995)
Żonaty (1995-1997)
Żonaty (1997-2011)
Żonaty (2001-2004)
Żonaty (2004-2005)
Żonaty (2005)
Żonaty (2005-2007)
Żonaty (2007)
Żonaty (2007-2010)
Żonaty (2010-2011)
Rozwódka (od 2011)
Pod krótkimi rządami tej ostatniej Kancelaria Sejmu zaprzestała informować na stronie internetowej Sejmu, jaki jest stan cywilny posłów – i zrobiła to konsekwentnie, bo usunęła tę informację także z oficjalnego biogramu pani Marszałek.
Przed dalszą lekturą proszę rzucić okiem pod link: na „Kim jest Ewa Kopacz” Grzegorza Wierzchołowskiego z „Gazety Polskiej”, zwłaszcza na rodział „Jako mąż i nie mąż”.


Marszałek Senior Józef Zych: … Proszę wszystkich obecnych o powstanie i wysłuchanie roty ślubowania poselskiego. (Zebrani wstają) „Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej”. (…)
Ewa Kopacz: Ślubuję. Tak mi dopomóż Bóg.

Dwie wiary

Katechizm Kościoła Katolickiego:
2384 Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu naturalnemu. Zmierza do zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne. Fakt zawarcia nowego związku, choćby był uznany przez prawo cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa:
Jeśli mąż, odłączywszy się od swej żony, łączy się z inną kobietą, sam jest cudzołożnikiem, ponieważ każe popełnić cudzołóstwo tej kobiecie; także kobieta, która mieszka z nim, jest cudzołożnicą, ponieważ pociągnęła do siebie męża innej kobiety.
2385 Niemoralny charakter rozwodu wynika z nieporządku, jaki wprowadza on w komórkę rodzinną i w społeczeństwo. Nieporządek ten pociąga za sobą poważne szkody: dla porzuconego współmałżonka, dla dzieci, które doznały wstrząsu z powodu rozejścia się rodziców, często starających się pozyskać ich względy, oraz z uwagi na zły przykład, który czyni z niego prawdziwą plagę społeczną.

Ale niektórzy wierzą raczej w pierwszą część maksymy Monteskiusza:
„Rozwód ma zazwyczaj wielką użyteczność polityczną; co zaś do użyteczności cywilnej, istnieje ona dla męża i żony, a nie zawsze jest korzystna dzieciom.” (O duchu praw, część XVI, rozdział XV)
A niektórzy wierzą też w drugą część innej jego maksymy:
„Jest przeciw rozumowi i przeciw naturze, aby kobiety były paniami w domu, jak to było u Egipcjan; ale nie jest przeciw rozumowi i naturze, aby władały państwem.” (VII, XVII)
Ciekawe, dlaczego Monteskiusz uchylił się od stwierdzenie, że nie jest przeciw rozumowi i naturze, aby to rozwódki „władały państwem”, bo „dają one sobie radę zarówno z rządem umiarkowanym, jak i despotycznym” (VII, XVII)?

czwartek, 1 grudnia 2011

Zła historia matką złej polityki ministra Radka S.

Przemawiając w Berlinie minister spraw zagranicznych Radek S. zapowiedział nową kampanię polityczną i propagandową na rzecz włączenie Polski do europejskiego państwa federalnego (Istnieje potrzeba zwiększenia „politische Bildung” obywateli i elit politycznych.) i objawił się jako wierny wyznawca i twórczy kontynuator głównej fałszywej tezy krakowskiej szkoły historycznej: to Polacy byli głównymi winowajcami upadku Rzeczpospolitej i jej rozbiorów.

Największą słabością Rzeczypospolitej stał się jej najbardziej demokratyczny rys - możliwość zablokowania procesu legislacyjnego przez jednego posła. Zasada jednomyślności, której przyjęcie w państwie federalnym niewątpliwie zasługuje na podziw, otworzyła furtkę dla korupcji i braku odpowiedzialności.
Polska zdołała się w końcu zreformować. Uchwalona 3 maja 1791 r. konstytucja zniosła zasadę jednomyślności, zunifikowała państwo i stworzyła stały rząd. Ale reformy zostały wprowadzone zbyt późno. Przegraliśmy wojnę w obronie konstytucji i w wyniku rozbioru z 1795 r. Polska zniknęła z mapy świata na ponad sto lat.
[The Commonwealth's most democratic feature – the deputy of a single province could block legislation – became its biggest vulnerability.  The principle of unanimity – admirable in a federal state – proved open to irresponsibility and corruption.
Poland eventually reformed itself. Our 3rd May Constitution of 1791 abolished unanimity, unified the state and created a permanent government.  But reform came too late. We lost the war to defend the Constitution and in 1795 Poland was partitioned for over a century.]

Już w XVIII wieku tezę o przede wszystkim wewnętrznych przyczynach upadku Rzeczypospolitej propagowały dwory zaborcze oraz opłacane przez nie media i tajni agenci. Miała uzasadniać ich „prawo” do dokonania rozbioru i pozbawienia Polski niepodległości, a pod zaborami i za czasów PRL stała się mantrą wszystkich polskich serwilistów. Na tej fałszywej tezie zbudowano całą szkołę historyczną, której wnioski miały uzasadniać politykę rezygnacji ze starań o odzyskanie niepodległości.
Bo i cóż to za kraj, co za naród pada ofiarą rozbioru? Magnateria tyranizuje lud; Gdańsk i Królewiec dyktują ceny całemu narodowi; trzy miliony Żydów cieszą się łaską i protekcja, gdy dysydenci jęczą w ucisku. Liberum veto udaremnia wszelki rząd… – czy to podręcznik do liceum z czasów PRL, czy kolejny akapit mowy wygłoszonej przez ministra Radka S.? Nie, to kilka z tez przedstawionych przez barona Fryderyka von der Trenck w propagandowej broszurze wydanej w 1773 roku w Londynie na zlecenie dworów zaborczych [Beantwotung auf die in französischer Sprache erschienen Anmerkungen über die Erklärung der Wiener, Petersburg Und Berliner Höfe, die Zergliederung der Republik Polen betreffend].
Orangutan Europy… – czy to dowcipne określenie Polski autorstwa ministra Radka S. lub generał Tatiany A.? Nie, to tytuł propagandowej broszury z 1779 roku, której anonimowy twórca wywodził konieczność rozbioru Polski z niedojrzałości Polaków i „dowcipnie” uzasadniał to (80 lat przed Darwinem) pochodzeniem naszych przodków od małpy [L`Orang-outang d`Europe ou le Polonais tel qu`il est; ouvrage métidoque qui a remporté un prix d`historie naturelle en 1779].

Wracam do wniosków ministra Radka S. (jak pozwalam sobie go tytułować, antycypując możliwe – choć mało prawdopodobne – postawienie go przed Trybunałem Stanu za naruszenie w swym przemówieniu artykułów 5. i 7. konstytucji RP):
Jaki jest morał tej historii? Nie wolno stać w miejscu, gdy świat wokół się zmienia i rosną nowi konkurenci. Nie wystarczy polegać na instytucjach i procedurach, które sprawdziły się w przeszłości. Stopniowe zmiany to za mało. Nawet zachowanie dotychczasowej pozycji jest uzależnione od podejmowania odpowiednio szybkich decyzji.
Uważam, że mamy obowiązek oszczędzić naszej wspaniałej unii losu, jaki spotkał Jugosławię oraz dawno minioną Rzeczpospolitą Obojga Narodów.
[Moral of the story? When the world is shifting and new competitors arise, standing still is not sufficient. Institutions and procedures that have worked in the past are not enough. Incremental change is not enough. You have to adapt fast enough even to retain your position.
I believe we have the duty to save our great union from the fate of Yugoslavia, or the old Polish Commonwealth.]

Oto minister spraw zagranicznych niepodległej Polski powtarza w Berlinie fałszywe tezy propagandowe państw zaborczych, pomijając milczeniem ich winy i imiona.
Nie czyni tego dla pustej rozrywki czy dla podjęcia polemiki z tezami historyków zachęcającymi do aktywnego działania na rzecz niepodległości Polski.
Czyni to po to, by uzasadnić postulat wtłoczenia Polski w ramy projektowanej w Berlinie federacji europejskiej. Uzasadnia postulat zlepienia z państw Europy federacji tak ścisłej, by nie było już od niej odwrotu i tak jednolitej jak państwa federacyjne (Stany Zjednoczone, Konfederacja Szwajcarska). Skoro – wczytuję się w jego słowa – w obliczu potężnych i agresywnych sąsiadów Polska zdołała się w XVIII wieku podźwignąć i uchwalić Konstytucję 3 Maja a mimo to (a może: właśnie dlatego) upadła, to dziś, otoczeni serdecznymi przyjaciółmi nie powinniśmy wzmacniać państwa polskiego, lecz wręcz przeciwnie – powinniśmy oddać jak najwięcej władzy europejskiemu państwu federalnemu, państwu polskiemu pozostawiając prerogatywy tak nieliczne, że właściwe raczej jakiemuś bezpaństwowemu landowi czy autonomii:
Im więcej władzy i legitymizacji przekażemy instytucjom federalnym, tym państwa członkowskie powinny być bardziej utwierdzane w przekonaniu, że niektóre prerogatywy, takie jak szeroko pojęte kwestie: tożsamości narodowej, religii, stylu życia, moralności publicznej oraz stawek podatku dochodowego i podatku VAT, powinny na zawsze pozostać w gestii państw.
[The more power and legitimacy we give to federal institutions, the more secure member states should feel that certain prerogatives, everything to do with national identity, culture, religion, lifestyle, public morals, and  - within broad bands - rates of income, corporate and VAT taxes, should forever remain in the purview of states.  Our unity can survive different working hours or different family law in different countries.]
My w UE mamy łatwiejsze [niż XIX-wieczni twórcy Republiki Włoskiej zjednoczonej i utworzonej na gruzach państw włoskich takich jak Państwo Kościelne] zadanie: mamy zjednoczoną Europę. Mamy Europejczyków. To, co musimy uczynić, to nadać wyraz polityczny europejskiej opinii publicznej. Aby to urzeczywistnić, niektórzy członkowie Parlamentu Europejskiego mogliby być wybierani z ogólnoeuropejskiej listy kandydatów. Istnieje potrzeba zwiększenia „politische Bildung” [edukacji politycznej] obywateli i elit politycznych.
[For us in the EU it's easier: we have a united Europe.  We have Europeans.  What we need to do is to give political expression to the European public opinion.  To help it along we could elect some seats in the European Parliament from a pan-European list of candidates.  We need more „politische bildung” for citizens and political elite.]

W mrocznej dla Polski drugiej połowie XIX wieku Józef Szujski pierwszy odradzał pisanie fałszywej historii, która może stać się mistrzynią fałszywej polityki. Sto kilkadziesiąt lat później minister Radek S. śmiało wkracza na tą drogę.
Co dalej? Jeśli nic się nie odmieni, czeka nas tu parę lat intensywnej politische Bildung.
Jak długo? Póki minister Radek S. nie przekona zamieszkałych w naszym kraju Europejczyków (bo przecież nie: Polaków), że Polska to taki orangutan Europy, którego powinni się wstydzić i z tego poczucia wstydu, od lat im do głów wbijanego, powinni też zrezygnować z ambicji posiadania silnego państwa polskiego?
To, przepraszam że spytam: czy, gdzie i kiedy chcecie zwołać sejm grodzieński?