poniedziałek, 13 czerwca 2011

Błogosławiony ksiądz Alojs a sprawy polskie


Beatyfikowany w poniedziałek w Dreźnie ksiądz Alojs Andricki (1914U1943) jest pierwszym Serbołużyczaninem wyniesionym do chwały ołtarzy.
Poniósł śmierć męczeńską za wiarę w największym miejscu kaźni polskich kapłanów - obozie koncentracyjnym w Dachau, gdzie trafił w 1941 roku. Według relacji współwięźniów był tam szczególnie źle traktowany, a gdy zachorował na tyfus - wstrzyknięto mu śmiertelny zastrzyk trucizny.
Z depeszy Radia Watykańskiego (opracowanej przez T. Kycia z Berlina i zamieszczonej w Bollettino Radio Giornale z 13 czerwca wynotowuję też (i uzupełniam), że m.in.:
1) bł. Alojs urodził się w 1914 roku w Radworiu na Górnych Łużycach, „50 km od polskiej granicy” – oczywiście od obecnej polskiej granicy, bo w 1914 roku żadnej polskiej granicy na mapie Europy nie było, a po 1918 roku była ona znacznie dalej na wschód niż obecnie .
2) „Łużyczanie to jedna z czterech mniejszości narodowych w Niemczech” – oczywiście jest to tylko jedna z czterech uznanych przez obecne państwo niemieckie mniejszości narodowych w Niemczech, bo przecież mniejszości narodowych jest tam znacznie więcej, a Turków (i Kurdów), Polaków, Włochów i Greków mieszka w Niemczech znacznie więcej niż przedstawicieli nielicznych uznawanych mniejszości: Fryzów (12.000), Serbołużyczan (6.000), Duńczyków (5.000) oraz niemieckich Cyganów (Romów i Sinti).
Zastanawiam się, co sprawia, że Radio Watykańskie i jego berliński korespondent pozwalają sobie używać beatyfikacji kapłana-męczennika jako pretekstu do dzielenia ofiar niemieckiego terroru na te niby lepsze (bo pochodzące z uznanych mniejszości narodowych) i na te jakby gorsze (bo RV odmawia im prawa nazywania się mniejszością, a państwo niemieckie za mniejszość ich nie uznaje)?
Czytaj też:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz